samo istnienie bez strachu. Lubiłem ją. Była
taka żywa, zainteresowana wszystkim, czego przedtem nie doświadczyła. - A potem? - Potem pewnego dnia przyjechał po dzieci. I przygniótł ją samochodem do drzwi garażu. Zmarła w drodze do szpitala. - Mój Boże, to straszne! Aresztowali go? Miał proces? - Tak, miał. Został zatrzymany przez policję, zanim zdążyłem go dopaść. Może i dobrze, mógłbym go wtedy zamordować. - Spojrzał bezradnie na Kelsey. - Wyszedł za kaucją. Znalazłem go w jakimś klubie i wylądowałem na noc w areszcie. Chybabym go zabił, gdyby ludzie mnie w końcu nie odciągnęli. Został potem skazany za nieumyślne spowodowanie śmierci. Przekonał przysięgłych, że to był wypadek, że myślał, że ma wrzucony wsteczny bieg. Wyszedł po roku. - Dane, to naprawdę straszne. Bardzo mi przykro. Na czym miałaby jednak polegać twoja wina? Usiadł, nie odrywając wzroku od okna. - Powinienem był przewidzieć niebezpieczeństwo, to, że on chce ją zabić. A ja uwierzyłem, że naprawdę pozwolił jej odejść. Jestem detektywem, byłym wojskowym, a w końcu nie zrobiłem nic, 226 żeby ją ochronić. Do tego sukinsyn wymigał się symboliczną karą. Kelsey pokręciła głową. - To nie twoja wina. Nie można kogoś pilnować w każdej sekundzie. Ona uznała, że powinien widywać dzieci. Dlatego udało mu się ją zabić. Co mogłeś zrobić? - Mogłem... powinienem się zorientować, jak bardzo ten facet jest niebezpieczny. Zwykle mężczyźni bijący żony są tchórzami. Wycofują się, gdy tylko napotkają poważniejszy opór. On odegrał tę rolę. Żałował, wstydził się. Był uprzejmy i przestrzegał zasad określonych przez sąd. Kathy nawet wierzyła, że ożeni się z inną kobietą i nie zrobi jej krzywdy. A on był tylko przebiegły. Przez cały czas czekał na okazję. Gdy się nadarzyła, wykorzystał ją. Ponieważ był sprytny i dobrze odgrywał swoją rolę, wymigał się od kary za morderstwo z premedytacją. - Nikt nie może do końca przeniknąć drugiego człowieka - zauważyła Kelsey. - Tak? Ja powinienem. No więc miałaś rację. Spieprzyłem sprawę w St. Augustine i wróciłem tutaj, żeby tracić czas na rozpamiętywanie klęski. Najchętniej się upijałem. Agencję otworzyłem nie w jakimś przypływie energii, tylko dlatego, że picie nie pomagało skracać dni. Potem przestałem pić. Po pierwsze nie pomagało, a po drugie nie chciałem zmarnować wszystkiego, co odziedziczyłem po ojcu.