najbrzydsza sukienka

  • Honorata

najbrzydsza sukienka

06 July 2022 by Honorata

nas, albo mnie, o podrzucenie ich pod jego drzwiami. - Zrobiłeś to? - Daj spokój, Hector, co ty sobie wyobrażasz? Oczywiście, że nie. - Mów dalej. - Wczoraj wieczorem Kelsey wydawało się, że ktoś łazi po ogródku. Kelsey zatrzymała się w bliźniaku, w mieszkaniu Sheili. Zadzwonili do Gary'ego Hansena i gliny przyjechały. - Jesteś pewien, że to Latham? - Były mąż Sheili, Larry, i Nate Curry też tam byli. Widzieli odjeżdżającą ciężarówkę Lathama. - Naprawdę? Dane uniósł ręce. - Hector, powtarzam tylko, co od nich usłyszałem. - I co dalej? - Obejrzeli cały ogródek. - Czy ktoś wziął odciski palców? - Nie, ale... - Ale co? - Myślę, że on działa w rękawiczkach. Nie wiem, jakich. Do nurkowania, rybackich... Sam wiesz, że krawaciarz nie jest idiotą. - Jest jeszcze coś? - Tak. - Co? - Wczoraj wszyscy wybrali się na ryby. Kiedy dowiedziałem się, że Latham został zwolniony, popłynąłem do nich. Polowali z kuszami. Znalazłem 334 w wodzie Kelsey. Kiedy nurkowała, dwa harpuny przeleciały obok niej. Za blisko. - Kto strzelał? Znalazłeś tam Lathama? - Nie. Nie znalazłem nikogo. - No i co? - Wezwaliśmy straż przybrzeżną. Hector odchylił się na krześle. - Jesteś detektywem. Nie udało ci się ustalić, kto do niej strzelał? - Nurkowałem, ale Kelsey nie chciała beze mnie wrócić na łódź. Nie mogłem szukać za długo, bo się bałem, że w końcu ją ktoś ustrzeli. - Ale uważasz, że Latham mógł tam być? Dane wzruszył ramionami. Hector nachylił się w jego stronę. - No dobrze, ale jeśli Latham jest krawaciarzem, to po co zakradałby się do bliźniaka? Musiałby przecież wiedzieć, że jego pasierbica nie żyje, bo sam ją zabił. - Żeby zabić Kelsey - odparł Dane. Wyprostował się. - Ona jest teraz w moim domu. Sama. A nikt nie wie, gdzie się podziewa Latham. Hector pokręcił głową. - Nie jest sama.

Posted in: Bez kategorii Tagged:

Najczęściej czytane:

ą nieopodal pchał pomocnik ogrodnika. ...

- Wyjeżdżasz? - spytała w końcu Tammy. - Tak, gdy tylko załatwię wszystko, co jest tu do zała¬twienia. - I zostawisz mnie samą? ... [Read more...]

ałkiem utuliła się do snu, jedynie ciepło ...

uśmiechnął się do niej. Kiedy rano Mały Książę kończył czyszczenie ostatniego wulkanu, do którego uprzednio wrzucił wykarczowane pędy młodych baobabów, usłyszał westchnienie Róży: ... [Read more...]

ież z tego. Beck wstał i dwoma długimi krokami pokonał dzielącą ich odległość. - To by cię ucieszyło, prawda? Mogłabyś wtedy uzasadnić swoją nienawiść do brata i ojca, zemścić się na nich. - Nie chodzi mi o zemstę. - Nie? - Nie. - Więc o co ci chodzi? - O sprawiedliwość - odpowiedziała gniewnie. - Ponieważ jesteś prawnikiem, myślałam... miałam nadzieję, że ty również tego pragniesz. Chociaż, z drugiej strony, mieszkasz przecież za darmo w ich domu. Beck wydał z siebie gniewny pomruk. - To akurat ma się nijak do całej sprawy. Tak czy owak, nie powinienem o tym rozmawiać. Jestem ich prawnikiem. - Nie jesteś obrońcą. - Chris nie potrzebuje obrońcy. - Jesteś pewien? Ich spojrzenia skrzyżowały się na długą, długą chwilę. Beck pierwszy odwrócił wzrok. Przeciągnął dłonią po włosach i zaprosił ją z powrotem na huśtawkę. - W porządku, Sayre. Porozmawiajmy. Nie obiecuję, że udzielę ci jakichś informacji, ale jestem gotów cię wysłuchać. Chciała odpowiedzi na pytanie, które nie dawało jej spokoju, ale była związana obietnicą poczynioną Jessice DeBlance i etyką zawodową Becka. Przez chwilę w milczeniu zbierała myśli. - Czy ostatnimi czasy Chris i Danny kłócili się o coś? - spytała wreszcie. - O „coś"? Widać, że nie było cię tutaj bardzo długo. Danny i Chris spierali się o wszystko, począwszy od stawek godzinowych, jakie płacimy nowym pracownikom, przez drużyny futbolowe Uniwersytetu Stanowego Luizjany do przewagi coca-coli nad pepsi. - Nie chodzi mi o nieistotne utarczki słowne, lecz o spór o coś znacznie poważniejszego. - Religia Danny'ego - odparł bez wahania. - Spierali się o to w klubie, na dzień przed śmiercią Danny'ego. Huff poprosił Chrisa, by porozmawiał z bratem, spróbował go „zawrócić z drogi". Chris okazał ogromne lekceważenie wobec Boga i Danny się obraził. To żadna tajemnica. Kilka osób obecnych w klubie słyszało ich kłótnię i opowiedziało o niej detektywowi Scottowi. - Czy któryś z tych świadków słyszał, o czym dokładnie mówili? - Nic mi o tym nie wiadomo. - Czy Chris powiedział ci, o co poszło? Cofam pytanie - potrząsnęła głową. - Wiem, że i tak nie mógłbyś mi tego powtórzyć. - Nie mógłbym, ale jeśli już przy tym jesteśmy, to owszem, Chris przyznał się, co powiedział. Kłócili się o nowo odnalezioną wiarę Danny'ego i uczynił kilka uwag, które bardzo zdenerwowały jego brata. Nie zdradził mi więcej szczegółów. Frito przyczłapał i trącił ją wielkim łbem. Wyciągnęła rękę i pogładziła go po grzbiecie. - Jestem zazdrosny - powiedział Beck. - Rzeczywiście, chyba mnie lubi. - Nie jestem zazdrosny o ciebie, tylko o Frita - powiedział wyraźnie poruszony, patrząc jej prosto w oczy. - Jak to jest, że w jednej chwili jestem na ciebie cholernie wściekły, a w drugiej chcę być... - Nie rób tego. ...

- Czego? - Nie mów tego, co chciałeś powiedzieć. Nie flirtuj ze mną. Nie odciągniesz mnie w ten sposób od tematu. Szczerze powiedziawszy, jestem rozczarowana tym, że uważasz mnie za aż tak frywolną osobę. - Frywolną? Chyba tak frywolną, jak pociąg po wypadku. - To również nie jest pochwała. - Nie mogę wygrać, co? Kiedy próbuję cię komplementować, oskarżasz mnie o flirtowanie i rozpraszanie twojej uwagi. Skończmy z tym słownym pojedynkiem. Dlaczego nie powiesz prosto z mostu, o czym myślisz? - Ponieważ ci nie ufam. Beck uniósł jedną brew. - Faktycznie, trudno wyrazić się jaśniej. - Mógłbyś wykorzystać to, co ci powiem, do własnych celów. - A jaki dokładnie jest mój cel? Powiedz mi. - Wybronienie Chrisa z morderstwa. Znowu - rzuciła szorstko. Wytrzymał jej spojrzenie przez dłuższą chwilę, zanim odparł: - Prokurator nie zdołał udowodnić, że Chris zabił Gene'a Iversona. - Natomiast obronie nie udało się udowodnić, że faktycznie tak nie było. Wiem od kogoś bliskiego Danny'emu... - Kogo? - Tego nie mogę zdradzić. Ta osoba powiedziała mi, że Danny zmagał się z jakimś poważnym dylematem moralnym, wyrzutami sumienia. - Danny był wzorem cnót. Składał ofiary, chodził do kościoła, gdy tylko mógł. Od kiedy przyłączył się do kongregacji, nie wypił nawet jednego piwa. Z jakiego powodu miałby mieć nieczyste sumienie? - Zdaniem tej osoby, Danny zamartwiał się czymś znacznie poważniejszym niż picie piwa. Może chodziło o sprawy związane z odlewnią, o coś nielegalnego. Cokolwiek to było, pożerało go żywcem. Myślę, że chciał zrzucić z siebie ten ciężar, oczyścić się, uwolnić. Chris bał się, że Danny rzeczywiście to zrobi, więc go zabił. Beck wpatrywał się w Sayre przez chwilę, potem wstał i podszedł do balustrady. Oparł się o poręcz i spojrzał przed siebie. Sayre widziała to samo, co on - bladą poświatę nad wierzchołkami drzew, rozpościerającą się nad fabryką, którą oświetlały lampy, zapalające się automatycznie po zmierzchu. Nad horyzontem wisiał wszechobecny dym, nieruchomy przy bezwietrznej pogodzie. Wydawał się żywą istotą, symbolem dominacji tej rodziny i nieustającą groźbą dla każdego, kto śmiałby kwestionować prawa Hoyle'ów o panowanie nad ich królestwem. - Naprawdę się na nich zawzięłaś. - Uważasz, że oskarżanie własnego brata o morderstwo sprawia mi przyjemność? Wyprostował się, odwrócił do niej, opierając się biodrami o balustradę i krzyżując ręce na piersi. - Zaczynam tak podejrzewać. - Mylisz się. Nie chcę nawet myśleć o tym, że Chris byłby zdolny do takiego czynu, ale, niestety, muszę. Zabijanie to nasza rodzinna specjalność. - O czym ty mówisz? - Huff zabił człowieka i uszło mu to na sucho. - Aha. Najpierw Chris, a teraz Huff. - Beck potrząsnął głową z niedowierzaniem. - Nigdy się nie zatrzymujesz, prawda? Bardzo cię proszę, nie wciągaj mnie w tę swoją prywatną wendetę. - Podszedł do drzwi, otworzył je i gestem kazał psu wejść do środka. Obita siatką zewnętrzna część drzwi zamknęła się za nimi z trzaskiem, Sayre zawahała się tylko przez ułamek sekundy, po czym ruszyła za Beckiem. Wiedziona odgłosami szczękania misek i garnków, odnalazła go w kuchni, w chwili gdy stawiał patelnię na palniku. Frito tańczył podekscytowany wokół jego nóg. - Sonnie Hallser - powiedziała Sayre. - Tak się nazywał. Był brygadzistą w fabryce w połowie lat siedemdziesiątych. Agitował za związkami zawodowymi. Wreszcie posprzeczali się z Huffem o warunki pracy w odlewni i... - Posłuchaj - przerwał jej, podchodząc bliżej. - Wiem o tej sprawie. Nie musisz przybliżać mi szczegółów. Sam o nich czytałem. Huff zaoferował mi... cholera! Pusta patelnia na gazie zaczęła dymić. Zdjął ją z ognia, postawił na kamiennym blacie i wyciągnął z lodówki dwa jajka. Wbił je na patelnię, szybko podsmażył i wymieszał z chrupkami w misce Frita. Pies rzucił się na kolację, gdy tylko Beck postawił miskę na podłodze. - Huff zaoferował mi doskonałą pozycję - ciągnął. - Marzenie każdego prawnika. Poza ambitną pracą był jeszcze dom, pokrycie wydatków na samochód, premie, doskonała pensja. Uważasz mnie za dziwkę dlatego, że zaakceptowałem tę posadę? W porządku, myśl sobie, co chcesz, ale jak każda dobra dziwka, zapracowałem sobie na to wszystko. Nie dostaję pieniędzy za nic. Poza tym, jak każda mądra prostytutka, sprawdziłem swojego klienta, zanim wziąłem jego pieniądze. I to bardzo dokładnie. Uważasz, że byłem naiwny albo głupi? Otóż nie. Odrobiłem pracę domową. Jeden z negatywnych artykułów o procesie Chrisa traktował również o innych pracownikach firmy, którzy zginęli w wypadkach związanych z pracą. Sonnie Hallser był jednym z nich. Przeprowadziłem gruntowne badania i dowiedziałem się wszystkiego, czego mogłem, o tym fatalnym wypadku. To prawda, że okoliczności towarzyszące mu były dość niejasne, ale... - Huff tego dopilnował. Jest sprytny. - Co ty o tym wiesz? - Bo byłam świadkiem całej tej historii! Miałam tylko pięć lat, ale wywarło to na mnie okropne wrażenie. Moja matka zamykała się w swoim pokoju, płacząc, a Huff chodził nieustannie zdenerwowany. Pojawili się u nas Rudy Harper i inni ludzie, radząc o czymś z ojcem w środku nocy, zamknięci w świetlicy. Atmosfera w domu była tak napięta i gęsta, że można ją było krajać nożem. Mimo że byłam dzieckiem, czułam to wszystko i byłam przerażona. Spytałam Selmę, co się dzieje. Powiedziała mi, że niektórzy myślą, iż Huff zabił człowieka i upozorował morderstwo na wypadek przy pracy. Powiedziała mi też, że to obrzydliwe kłamstwo i mam nie słuchać ludzkiej gadaniny. Ale ja słuchałam. Myślałam o tym długo, zastanawiałam się, czy to rzeczywiście nieprawda. Wiele razy widziałam Huffa wściekłego tak, że mógłby kogoś zabić. Długo po tym, jak wszystko wokół sprawy ucichło i życie wróciło do normy, ja wciąż o tym myślałam. Całe lata później przeprowadziłam swoje własne śledztwo. - Zatem wiesz dobrze, że nie było żadnych podstaw do oskarżenia. - Może nie z prawnego punktu widzenia, ale jestem przekonana, że Huff zrobił dokładnie to, o co go podejrzewano. Maszyna w fabryce z białym krzyżem, ta, którą widziałam wczoraj. Tam właśnie zginął Sonnie Hallser, prawda? - Tak powiadają. - To istny potwór, zdolny zmiażdżyć człowieka. Huff wepchnął tam Hallsera i patrzył, jak tamten umiera. Wsparłszy ręce na biodrach, Beck pochylił się lekko do przodu i odetchnął kilka razy głęboko. Gdy się wyprostował, powiedział: - Policja przeprowadziła wtedy drobiazgowe śledztwo, Sayre. - Policja została przekupiona. - Nigdy nie wniesiono oskarżenia o przestępstwo kryminalne. - Co nie znaczy, że nie zostało popełnione. - Huff został oczyszczony z wszelkich podejrzeń. - Sprawę zatuszowano. - Ponieważ nikt nie potrafił udowodnić, że popełniono przestępstwo! - krzyknął Beck. - Czy się to komuś podoba, czy nie, tak działa system prawny. Oddychał ciężko, jego oczy lśniły, rozognione gniewem. Wreszcie skomlenie Frita przedarło się przez ścianę jego agresji. Porzucił wojowniczą postawę i podszedł do tylnych drzwi, żeby wypuścić psa. - Nie odchodź daleko. Pamiętaj o skunksie - powiedział. - Jesteś pewna, że nie chcesz nic do picia? - spytał, wracając do kuchni. Sayre pokręciła lekko głową. Wściekłość Becka osłabła. Teraz wydawał się po prostu poruszony i Sayre musiała przyznać, że przydawało mu to urody. Próbowała na niego nie patrzeć, ale pokonała ją jej własna słabość. Obserwowała więc, jak wyciąga puszkę coli z lodówki i otwiera, z typową męską niedbałością rzucając oderwany kluczyk na stół. Napił się i odstawił puszkę na blat. - Na czym skończyliśmy? Sayre oderwała wzrok od jego torsu. - Na niczym. To strata czasu. Mój błąd. Nigdy nie powinnam tutaj przychodzić. Zdołała dotrzeć do drzwi kuchennych, gdy Beck podskoczył i położył dłoń na jej ramieniu. - A tak naprawdę, dlaczego przyszłaś, Sayre? Nie powinna się odwracać, gdy stał tak blisko. To był bardzo zły pomysł i Sayre dobrze o tym wiedziała. Ale zrobiła to, spoglądając prosto w dołek przy podstawie jego szyi. - Tak naprawdę? Żeby się dowiedzieć, co trapiło Danny'ego. - Nie wiem i żałuję, bowiem jeślibym wiedział, może dowiedziałbym się również, co się z nim stało. Czy to jedyny powód twojej wizyty? - Tak. - Nic innego? - Nie. - Nie wierzę ci. Sayre podniosła głowę i spojrzała na Becka. - Myślę, że przyjechałaś tu, bo chciałaś się ze mną zobaczyć - ciągnął. - I cieszę się, że to zrobiłaś, bo ja też chciałem cię zobaczyć. Nie jestem aż taki straszny, za jakiego mnie uważasz. - Owszem, jesteś, Beck. Tragedia polega na tym, że nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Może na samym początku nie byłeś taki. Nie wiem. Teraz jednak jesteś tak samo skorumpowany, jak mój ojciec i brat. W takim stopniu, że równie dobrze mógłbyś się urodzić złym człowiekiem. Uwiedli cię trzy lata temu, i to tak kompletnie, że nie potrafisz już odróżnić tego, co dobre, od tego, co celowe. Pani Paulik o tym wie i ja także. Oddałeś im swoją duszę. - No dobrze, załóżmy, że masz rację, jestem oportunistą, zepsutym do szpiku kości. Jeśli tak, dlaczego w ogóle pozwoliłaś mi się do ciebie zbliżyć? - mówiąc to, przysunął się do niej. - Musi być we mnie coś, co sprawia, że mnie lubisz. Sayre próbowała się odsunąć, ale Beck jej nie pozwolił. - Porozmawiajmy o wczorajszej nocy. - Nie, Beck. - Dlaczego nie? Jesteśmy dorośli. Roześmiała się ponuro. - Czy tak właśnie zachowują się dorośli? ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kdp.legnica.pl

WordPress Theme by ThemeTaste