się Jack.
- Wyłaź - zażądała Malinda i nasunęła prześcieradło na piersi. - Wyłaź? - Tak! Wyłaź. Pozbawiony przykrycia Jack wsunął ręce pod pachy, przymknął oczy i wygodnie ułożył głowę na poduszce. - To moje łóżko. I jeśli ktoś ma z niego wyjść, to ty. JEDNA DLA PIĘCIU 31 - Nie mogę. Jestem nie ubrana. - Ja też. - Więc co zrobimy? - zapytała niepewnym głosem. - Nie wiem, jak ty, ale ja mam zamiar spać dalej. Znów objął ją w pasie i przysunął bliżej głowę. Zerwała się w mgnieniu oka, ciasno owinięta kocem. - Ty - ty świnio! - wrzasnęła. - Nie obchodzą mnie już twoje dzieciaki. Jak będą chciały pić albo pójść do łazienki, albo będzie im się coś złego śniło, albo cokolwiek jeszcze wymyślą, żeby wyjść z łóżka, to ty się nimi zajmiesz. Malinda odwróciła się i ruszyła ku drzwiom. - Malindo? - Słucham? - rzuciła przez ramię. - Dokąd idziesz? - Do domu! Nie zostanę ani chwili dłużej w tym domu wariatów. - Czy masz napęd na cztery koła? Absurdalność tego pytania zaskoczyła ją. - A co to ma do rzeczy? - Bez napędu na cztery koła dojedziesz najwyżej do końca podjazdu. Śnieg sypie od wielu godzin. Wróć do łóżka. Rano cię odwiozę. - Poklepał ręką miejsce obok siebie. - Dama nigdy nie dzieli łoża z mężczyzną, który nie jest jej mężem - wysyczała jadowicie Malinda. - I wiedz, że wolę spać w wannie niż w jednym łóżku z tobą! ROZDZIAŁ TRZECI - Nie, nie możesz jej obudzić - powiedział Jack smarując grzankę dżemem. - Ale już prawie dziewiąta. Nie obejrzy filmu. Jack zaśmiał się i podał Darrenowi grzankę. - Coś mi się wydaje, że panna Compton przeżyje bez filmu. - Jak było wczoraj? - Jack zwrócił się do całej czwórki. - Chyba w porządku - odparł Mały Jack wycierając rękawem kakaowe wąsy. - Nauczyliście się czegoś? - Na przykład? - Na przykład dobrych manier, do jasnej ciasnej! Ta pani jest tu po to, żeby was nauczyć manier. Popatrzył na synów i zauważył, że najstarszy patrzy na bliźniaki ostrzegawczo. - No, dobra, chłopaki. Mówcie. Coście zrobili