- Watpie. Podobnie jak policja. Wiec lepiej nie próbujcie
mnie naciagac, bo nie jestem w nastroju do ¿artów. - Czemu nie? - spytał Robert. - Powiedziałes, ¿e nazywasz sie Cahill, nie? No to jestes dziany. Oni maja mnóstwo forsy. 382 - Mój brat, Alex - wyjasnił Nick. - To on jest dziany i ma forse. -Zaczynał miec dosc tego wszystkiego. Podszedł do zestawu stereo i wyłaczył muzyke. - Hej! - zaprotestował Robert. - Właczysz go sobie, jak ju¿ pójdziemy. - Kurwa! Julie zrobiła sie blada jak sciana. Walt postanowił skorzystac z sytuacji. - Znasz Aleksa Cahilla? - spytał. - Spotkałas go kiedys? - Nie - odparła Julie szybko. Za szybko. Nick nie uwierzył w ani jedno jej słowo. - Wystarczy, ¿e zapytam brata. - On nic wam nie powie. Julie go nie zna! - rzucił wsciekle Robert. - Dobra, dobra, ale znasz Donalda Favier, prawda? Wielebnego? Julie odwróciła obwiedzione czarnym tuszem oczy. Nerwowo oblizała wargi. Wygladała tak, jakby chciała zapasc sie pod ziemie. - Byłam pare razy w Kosciele Swietej Trójcy. Z mama. - A pózniej wyladowałas w Cahill House, gdzie on był pastorem. Julie zaczerwieniła sie i przełkneła sline. Jej udawana zimna krew nagle znikneła i dziewczyna wygladała teraz na dziecko, którym przecie¿ była. - Tak. Byłam w cia¿y. - Z toba? - Nick zwrócił sie do Roberta. - Tak, i co z tego? Julie, nic nie musisz mówic tym gosciom. - Co stało sie z dzieckiem? - spytał Nick. Julie zamkneła oczy i przez chwile wygladało na to, ¿e sie zaraz rozpłacze. Zdołała sie jednak opanowac. Uniosła głowe. - Usunełam cia¿e. 383 - To był twój pomysł? - Nick spojrzał na Roberta, który tylko wzruszył ramionami. - To był problem... to znaczy decyzja Julie. Ja sie nie sprzeciwiałem. Zrobiła, co chciała. - A co z wielebnym? Czy kiedy udzielał ci duchowych porad, zachował sie niestosownie? - spytał Nick łagodnie. Julie spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami. Zaczeła obgryzac paznokiec kciuka. -Julie? - On... on był dla mnie dobry - powiedziała i po jej policzku spłyneła łza. Nerwowo obgryzała paznokiec. - Czy to on namówił cie na aborcje? Julie przełkneła sline i zdecydowanie potrzasneła głowa. - Nie... to był mój pomysł. On namawiał mnie, ¿ebym urodziła dziecko i oddała je do adopcji. Ale ja... po prostu nie mogłam tego zrobic. Nie zniosłabym swiadomosci, ¿e kto inny