Zaczął iść w ich stronę.
Dom, jak wyjaśnił konstabl po zapisaniu w rejestrze nazwiska Matthew i czasu jego przyjazdu, uważa się obecnie za miejsce zbrodni. Nie znaczy to, że naprawdę popełniono tu zbrodnię, ale przypadek tego rodzaju wymaga określonych środków ostrożności. - Jaki rodzaj ma pan na myśli? - spytał Matthew. W tym momencie Izabela, która właśnie uregulowała rachunek za taksówkę, podeszła do Matthew, ujęła go pod ramię i pociągnęła do środka. - Sylwia - powiedziała mu po drodze - jest w salonie razem z Imogen i Chloe. Flic leży w łóżku; dostała coś na uspokojenie od doktora Lucasa, który już wyszedł, ale ma jeszcze wrócić. - Jak one się czują? - spytał Matthew i zaraz skarcił się w duchu. Co za głupie pytanie! - Źle. - Izabela miała zaczerwienione od płaczu oczy. - Bardzo źle. Matthew zrobił krok w stronę salonu, ale nagle przystanął. - Przepraszam cię za tę historię z pieniędzmi. Później ci oddam. - Próbował zebrać myśli. - Albo jutro. Nie wiem, ile mam w domu, przepraszam. - Proszę cię - żachnęła się Izabela. - Dajmy teraz spokój pieniądzom. - Mimo wszystko... - Zobaczył ból na jej twarzy i urwał. - Dziękuję. Także za to, że mnie zawiadomiłaś. 136 Wiedział, że wszystko to są uniki. W końcu musi jednak wejść do tego pokoju, chociaż ma nogi jak dwie kłody i w ogóle cały jest odrętwiały. Siedziały razem na sofie, ciasno przytulone. Imogen ukryła twarz na ramieniu Sylwii, Chloe niemal leżała na kolanach babki. To ona pierwsza go zobaczyła. - Matthew! - Zerwała się z sofy, podbiegła do niego i pozwoliła się przytulić. - Mamusia nie żyje, wiesz? - wołała przez łzy. - Nie żyje, naprawdę nie żyje! - Wiem, kochanie, wiem - przemawiał do niej łagodnie, nie wypuszczając jej z ramion. - Matthew... - odezwała się Sylwia. - Tak. - Uwolnił się delikatnie od Chloe i podszedł do teściowej. Nie poruszyła się, bo Imogen nie odrywała głowy od jej ramienia. Zwróciła na niego udręczone, czerwone oczy. Tusz, który rano - w innym życiu - tak perfekcyjnie nałożyła, rozmazał się i teraz miała czarne obwódki niczym panda, a nieskazitelnie ułożona fryzura była w kompletnym nieładzie. - Tak mi przykro - powiedział Matthew. Sylwia próbowała odsunąć się od Imogen. - Zostaw ją - poprosił. - Nie, nie - zaprotestowała słabo. Stał cicho przez chwilę, nie wiedząc, jak się zachować. Cisnęły mu się na usta dwa pytania, chociaż żadnego z nich nie wypadało mu zadawać w obecności dziewczynek. Niestety, Sylwia wyraźnie nie mogła ich zostawić, więc i on nie miał wyboru. - Gdzie ona jest? - Zabrali ją - wykrztusiła przez zaciśnięte gardło. Musiała kilka razy przełknąć ślinę, zanim dodała: - Gdzieś do St Pankras, policjant powie ci dokładnie.