pani inspektor...
- Helen - przerwała mu. - Ale...? - Ale w mojej sprawie na razie wszystko wskazuje na Patstona. - Mimo braku oznak przemocy w domu i garażu, mimo miejsca zbrodni odległego o wiele kilometrów? Oraz faktu, że Joannę naprawdę wyszła, tak jak zapowiadała, i naprawdę zostawiła Irinę u matki? - To nie znaczy, że nie spotkała się z Patstonem później. Mogła wpaść do warsztatu albo umówić się z nim na lunch. Miała przy sobie paszport, może jej powiedział, że chce zarezerwować wakacje? - To jest naciągane. - Wiem. Zadzwonił telefon na biurku. Keenan odebrał go, słuchał przez kilka sekund, notując coś na kartce, wreszcie podziękował i się rozłączył. - Kilka miesięcy temu lekarz rodzinny zapisał Joannę diazepam - poinformował Shipley. - A ponieważ w domu nie znaleziono tabletek, musiała albo je skończyć wcześniej, albo wyrzucić. Chyba że Patston je pokruszył i wsypał jej do kawy albo soku. - Zerknął w notatki. - Dotarliśmy do bibliotekarki i innej kobiety z South Chingford Library. Obie zapamiętały, że parę tygodni temu Joannę rozmawiała z jakimś mężczyzną, kiedy jej córeczka oglądała książki. - Allbeury? - W średnim wieku, dobrze ubrany, ciemne, siwiejące włosy. To potwierdza jego wersję. - Nadal mu nie ufam. - Przyjrzałem mu się dobrze od wczorajszego popołudnia, podobnie jak pani przedtem, w co nie wątpię. Facet wydaje się absolutnie czysty. - A już przynajmniej nie ufam jego motywacjom. - Ludzkie motywacje często wydają się dziwne dla innych. To jednak nie znaczy, że są psychopatami czy mor-dercami. - Keenan wzruszył ramionami - Może Robin All-beury naprawdę lubi pomagać kobietom bez żadnych ubocznych motywów. - Może - zgodziła się bez przekonania Shipley. Keenan rozwinął pączka i położył go na papierowej torbie. Shipley pojęła aluzję. - Zostawię pana w spokoju. - A może słówko rady od starego wygi, który widział już to i owo? - Nie zaszkodzi - odparta Shipley, wstając. - Przeczucia bywają przydatne. Zawsze w nie wierzyłem. Ale tylko pod warunkiem, ze nie dopuścimy, by prze-rodziły się w obsesje. - Myśli pan, że mam obsesję na punkcie Allbeury'ego i Novaka? Keenan podniósł wzrok; uznał, ze pytanie było szczere. - Jeszcze niezupełnie.